Od lat samorządy Żuław coraz głośniej mówią o bezpośrednim połączeniu kolejowym Gdańska i Elbląga. Właśnie w tej sprawie podpisać można petycje, która potem trafi do Ministerstwa Infrastruktury. Przeforsowanie przedsięwzięcia będzie jednak trudnym zadaniem, gdyż eksperci uważają, że budowa linii kolejowej z Gdańska na wschodnią część metropolii trójmiejskiej jest zbędna.
Skąd pomysł na budowę linii kolejowej w kierunku Elbląga?
– Pomysł zrodził się lokalnie – od poszukiwania rozwiązań dla problemów komunikacyjnych Wyspy Sobieszewskiej. Szybko jednak dostrzegliśmy, że podobne trudności dotyczą całych Żuław i Elbląga, zwłaszcza przy przeciążonej linii kolejowej Gdańsk–Tczew, gdzie ruch towarowy ogranicza możliwości rozwoju komunikacji aglomeracyjnej. Znając realne potrzeby mieszkańców i mając świadomość więzi tego regionu, wierzymy, że nowa linia kolejowa może być wielką inwestycją – ważną zarówno dla lokalnej społeczności, jak i dla gospodarki oraz przyszłych pokoleń – mówi „Panoramie” Paweł Wojciechowski, lider inicjatywy budowy kolei na Żuławy.
Tak optymistycznie nie wypowiadają się już eksperci ds. kolejnictwa, którzy uważają, że wschodnia część aglomeracji nie ma żadnego potencjału. Mowa o liczbie osób, które korzystałyby z transportu kolejowego. Ich zdaniem potrzeby komunikacyjne zaspokaja trasa ekspresowa S7. Innego zdania jest natomiast Dawid Pietrucha, wójt gminy Cedry Wielkie.
– Krytykom tego pomysłu proponuję przejechać się drogą ekspresową w kierunku Gdańska. Codziennie rano można zaobserwować, jak setki samochodów suną „siódemką” w stronę stolicy Pomorza. Wiele z tych osób jedzie do pracy, na uczelnie, do szkół. Kolej mogłaby znacząco odciążyć ruch na tej trasie – komentuje Dawid Pietrucha. – Argumenty przemawiające za budową nowej trasy kolejowej są oczywiste, ale wciąż brakuje woli decydentów, by potraktować projekt priorytetowo. Odległość z Gdańska do Kościerzyny jest niemal taka sama jak do Elbląga, a jednak tam linia funkcjonuje i modernizuje się ją bez wahania. Tymczasem budowę trasy w kierunku Elbląga traktuje się po macoszemu. Nie widzi się zasadności tej inwestycji, a to błąd, bo przecież w Elblągu mieszka znacznie więcej ludzi niż w Kościerzynie. Do tego pamiętajmy jeszcze o Nowym Dworze Gdańskim.
Opinie ekspertów w żadnym stopniu nie satysfakcjonują również dla inicjatorów akcji, ponieważ ich zdaniem skupiają się one wyłącznie na sytuacji obecnej.
– Eksperci nie pokazują wizji tego, jak nasz region mógłby wyglądać w niedalekiej przyszłości. Brakuje także merytorycznych danych, a problem został zawężony do granic województwa, bez spojrzenia na szerszy kontekst metropolitalny. Pominięto również kwestie gospodarki morskiej i obronności, które mają ogromne znaczenie. Naszym zdaniem właśnie dziś należy o tym projekcie rozmawiać szeroko – na wielu poziomach i w oparciu o konkretne dane – podkreśla Paweł Wojciechowski.
Osoby, które popierają inicjatywę, pomogą podpisać specjalna petycję, która ma trafić do Ministerstwa Infrastruktury. Podpisy można składać online pod adresem www.petycjeonline.com/kolejnazulawy. Akcja trwa, a pod pismem podpis złożyły już blisko cztery tysiące osób. Zbieraniu podpisów towarzyszy akcja informacyjna, m.in. na naszym profilu na Facebooku, gdzie cyklicznie publikujemy merytoryczne opracowania dotyczące kolei na Żuławach.
Pomysłem zainteresowały się niektóre żuławskie samorządy, które widzą możliwości rozwoju swoich gmin.
– Poparcie przybiera też coraz bardziej formalny kształt – taki jak uchwały lokalnych władz czy listy poparcia. Pewne wahanie widzimy jedynie po stronie Gdańska, który patrząc z innej perspektywy, może nie dostrzegać codziennych problemów mieszkańców regionu. A mówimy nawet o kilkunastu tysiącach osób, które każdego dnia dojeżdżają do Trójmiasta do pracy, szkoły czy lekarza. Przy braku atrakcyjnych rozwiązań transportowych większość wybiera samochód, co generuje kolejne problemy, a więc zakorkowane ulice i paraliż gdańskich ulic w godzinach szczytu, wysoką emisję spalin i jej wpływ na zdrowie mieszkańców – dodaje lider akcji.
Problemu nie rozwiąże komunikacja autobusowa, ponieważ dzisiejsza oferta po prostu nie jest atrakcyjna. Nic więc dziwnego, że w komentarzach pod petycją często pojawiają się głosy wykluczenia komunikacyjnego.
– Ludzie piszą o konieczności opuszczenia rodzinnych stron. Mieszkają na Żuławach, a praca jest w Gdańsku i barierą jest właśnie kwestia dojazdu. Dystans 40–50 kilometrów w kraju rozwiniętym byłby obsługiwany komunikacją aglomeracyjną. U nas wciąż oznacza peryferyjność ponad stutysięcznego miasta, jakim jest Elbląg. Atrakcyjne połączenie może rozwiązać również problem specjalistów na przedmieściach i terenach wiejskich, np. nauczycieli czy pracowników służby zdrowia, którzy nie podejmą pracy z dala od ośrodków miejskich, jeżeli nie będą mieć szybkiego i taniego transportu publicznego – podsumowuje Paweł Wojciechowski.
Dariusz Klimczak, minister infrastruktury – na antenie Radia Gdańsk – wyraził zainteresowanie inicjatywą społeczników z Wyspy Sobieszewskiej. Ich kolejnym zadaniem będą dalsze rozmowy z samorządami i administracją państwową, by ten problem wreszcie rozwiązać systemowo.
Do tematu budowy kolei na Żuławy na pewno niebawem wrócimy.
(lubek)